Wojna rosyjsko-ukraińska: wiadomości na żywo i aktualizacje

85-letnia Lydia mijała falę szybko poruszających się pasażerów przejeżdżających przez lwowski dworzec kolejowy na zachodniej Ukrainie. Jej oczy były wbite w ziemię, gdy próbowała iść dalej z synem, kilka kroków do przodu, pochylając się prawie dwukrotnie z powodu urazu rdzenia kręgowego.

Powiedziała jednak, że jej myśli skupiają się na wiosce, do której uciekła, i że nie może się uratować, gdy rosyjska bomba zniszczyła jej dom.

Przed wojną Lydia żyła spokojnie ze swoją 61-letnią córką Iriną i jej sparaliżowaną Iriną oraz dwójką wnucząt w rolniczej wiosce Tovenke niedaleko Isiam. Trzy tygodnie temu Rosjanie zaczęli bombardować wioskę: szkoły, sklepy i domy ludowe.

Lidia i jej syn obawiali się odwetu rosyjskiego i rozmawiali o warunku, by nie używać ich nazwisk.

26 marca o 1:30 nad ranem Lydia wstała z łóżka zamrożona, by włożyć więcej drewna na opał do żelaznego pieca. Jej córka spała. Byli sami. Jego syn Wołodia, lat 62, schronił się w domu przyjaciela. Jeden z jej wnuków trafił do szpitala po tym, jak został ranny w wyniku wybuchu bomby poprzedniego dnia. Z nim był jego brat.

Wtedy dom zatrząsł się na dźwięk eksplozji. Dach rozłupany nad Iriną.

„Sufit spadł i spadł na nią” – powiedziała Lydia. „Mamo, ratuj mnie!” Krzyknęła!

Brak elektryczności. Lydia próbowała po ciemku podejść do łóżka córki, ale potknęła się.

„Wstałam, potem upadłam, wstałam, a potem podczołgałam się do niej” – powiedziała. – Mówiła: „Pospiesz się, pospiesz się, brakuje mi tchu” – Lydia otarła oczy znad krawędzi spódnicy, którą miała na sobie we flanelowych spodniach od piżamy.

Jedyne światło w pomieszczeniu pochodziło od gwiazd widocznych przez otwór w suficie, powiedziała Lydia. Z bólem wspominała próby usunięcia powalonych drzew i kawałków gliny ze szczytu córki. „Wciąż powtarzała: „Szybko, szybko” – powiedziała Lydia. „Powiedziałem jej: 'Nie mogę zrobić tego szybko. Nie mam siły’.

READ  Doroczne spotkanie Berkshire Hathaway 2023

Lydia zrobiła, co mogła, usuwając małe szczątki, które przykrywały jej córkę, dopóki nie wzeszło słońce. Rano przyszedł sąsiad i zabrał ogromne kłody i gruz, a Irinę owinął kocem. Nadal oddychała, ale jej ręce i nogi były sine. Zabrali ją do domu krewnego, ale nie było sposobu, by potraktować ją atakiem muszli.

„Jeśli żyje, to żyje” – powiedziała Lydia swojemu lekarzowi.

Zmarła następnego dnia.

Powolne zgony, takie jak Irina, przyciągnęły mniej uwagi niż inne okropności wojny – cywile zastrzeleni w miejscach takich jak Pucha czy bombardowanie szpitala położniczego i teatru w Mariupolu.

Lydia obwiniała śmierć swoich córek, które były osłabione wiekiem i artretyzmem, a także zakrzywiony kręgosłup, który nie pozwalał jej stać prosto.

„Co mogę powiedzieć? Moja córka nie żyje – płakała cicho, siadając obok plastikowych toreb zawierających jej rzeczy. – Przeżyłaby, gdyby nie ja.

Na dworcu kolejowym we Lwowie matka i syn mieli zamieszkać u przyjaciół w Kmielnickim w środkowej Ukrainie.

Wołodia, który od wielu lat zna konflikt między wspieranymi przez Rosję separatystami, opisał rodzaje rakiet w ich wiosce: „Odpalili moździerze i zaczęli nas atakować Kaszami, Smerchem, Uraganem itp.”

„Mój dom został zburzony, szopa została zburzona. Mój samochód się spalił – powiedział. „Miałem wszystko, teraz nie mam nic”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *